Odblokuj Editor’s Digest za darmo
Roula Khalaf, redaktorka FT, wybiera swoje ulubione historie w tym cotygodniowym biuletynie.
Wielka Brytania ma państwo upadające. Oto argument zawarty w znakomitej książce Sama Freedmana pt. Stan upadły. Jednak jeszcze bardziej martwię się o upadek polityki. Ponieważ politycy nie chcą debatować nad rzeczywistością w wyborach powszechnych, ich wyniki z pewnością rozczarują.
Dowodzi tego sytuacja Rachel Reeves, kanclerz skarbu Partii Pracy. Jest związana dwoma zestawami obietnic, których Partia Pracy nie powinna była składać. Pierwszym było wykluczenie podwyżek podatku VAT, składek na ubezpieczenie społeczne oraz głównych stawek podatku dochodowego i podatku dochodowego od osób prawnych, choć generują one prawie 75 proc. wpływów podatkowych. Drugim było doprowadzenie do równowagi obecnego budżetu, który nie obejmuje inwestycji, oraz prognozowanie przez Urząd Odpowiedzialności Budżetowej malejącej relacji długu publicznego netto do PKB w piątym roku prognozy. Tę ostatnią zasadę przejęła od swojego poprzednika, Jeremy’ego Hunta. To także „absurd” – zauważa Gus O’Donnell, były sekretarz gabinetu.
Pytanie zatem brzmi, czy i w jaki sposób Partia Pracy może zapewnić poprawę jakości usług publicznych, jakiej oczekują wyborcy, trzymając się przynajmniej litery tych głupich obietnic dotyczących podatków, deficytów i długu. Budżet 30 października da odpowiedź Partii Pracy.
Jedną z możliwości byłoby przewidzenie dużej poprawy produktywności sektora publicznego. Wyglądałoby to jednak wysoce nieprawdopodobnie z powodów, które Freedman szczegółowo opisuje.
Drugą możliwością jest ponowne rozważenie definicji leżących u podstaw reguł fiskalnych. Możliwość polega na usunięciu strat Banku Anglii ze sprzedaży aktywów z rachunków rządu. Innym jest uwzględnienie aktywów sektora publicznego w obliczeniach długu netto. Od dawna argumentowałem, że rządy powinny uwzględniać zarówno aktywa, jak i pasywa przy ocenie swojej sytuacji budżetowej. Zwracanie uwagi wyłącznie na zadłużenie, a nie na aktywa, które dług może finansować, powoduje, że rząd jest przeciwny inwestycjom produktywnym. Prowadzi to również do niedoceniania możliwości bardziej produktywnego wykorzystania swoich aktywów, a także do wyolbrzymiania ryzyka niemożliwych do opanowania kryzysów dla kraju, który jest w stanie zaciągać pożyczki we własnej walucie.
Zatem rząd powinien przynajmniej zmienić swój cel na zobowiązania finansowe netto sektora publicznego (PSNFL), które obejmują stosunkowo niepłynne aktywa finansowe, takie jak zadłużenie studenckie. Należy jednak wziąć pod uwagę także wartość netto sektora publicznego (PSNW), która obejmuje wszystkie aktywa. Tylko wtedy rządy mogłyby porzucić zwyczaj ograniczania inwestycji w przypadku kryzysów, wierząc w absurdalne przekonanie, że jest to najlepszy sposób na zapewnienie lepszej przyszłości.
Trzecią możliwością jest ponowne przemyślenie kwestii opodatkowania. Pomimo obietnic rząd może zrobić pewne rzeczy, nie powodując większego bałaganu w systemie podatkowym, niż jest w rzeczywistości. Niestety, możliwość, że tak się stanie, jest jednym z powodów, dla których te obietnice były nierozsądne.
Co najważniejsze, działania rządu należy osadzić w kontekście długoterminowej reformy systemu fiskalnego. W FT z dnia 6 sierpnia 2014 r. Nicholas (Lord) Stern, były szef Rządowej Służby Gospodarczej, przedstawił, jakie mogą być zasady takiej reformy i jak można je wdrożyć. Ogólne zasady, określił, polegają na poszerzeniu podstawy opodatkowania i skupieniu nowych podatków na „złych”. Warto dodać, że „progresywność” systemu zależy od ogólnych decyzji rządu w zakresie podatków i wydatków, a nie od którejkolwiek z nich z osobna.
Jedną z propozycji Sterna było zastosowanie standardowej stawki podatku od wartości dodanej do szerszego asortymentu towarów, w tym żywności i energii. Ma to sens, pod warunkiem, że zostanie ocenione w szerszym kontekście wskazanym powyżej. Kolejnym było opodatkowanie wartości dodanej w finansach, które w dużej mierze są zwolnione z podatku VAT. Niestety, oba pomysły można uznać za pogwałcenie obietnic Partii Pracy. Pozostałe dwa nie. Rząd mógłby na przykład zastąpić opłatę paliwową połączeniem ogólnokrajowych opłat z tytułu zatorów komunikacyjnych i podatków od emisji dwutlenku węgla. Ponadto, jak już wcześniej argumentowałem, należy zreformować i rozszerzyć podatki od nieruchomości. Bezpośrednią możliwością jest uczynienie podatku lokalnego bardziej progresywnym i aktualizacja wycen, na których jest on oparty, w oparciu o przestarzałą podstawę z 1991 roku. Powinno to zostać wpisane w szersze zmiany w podatkach gruntowych i finansach samorządów.
Istnieją zatem opcje nawet w ramach ograniczeń, które nałożył na siebie rząd. Jednak to był duży błąd. Mniejsza większość przy mniej restrykcyjnym zestawie obietnic byłaby lepsza dla kraju i rządu.
Złamanie zobowiązań byłoby z pewnością czymś złym. Jednak brak poprawy sytuacji w kraju może być jeszcze gorszy. Rządowi nie wolno przewodzić przez kolejne lata niepowodzeń. Nieśmiałość jest zatem prawdopodobnie najniebezpieczniejszą ze wszystkich strategii. Nawet jeśli oznacza to pewne naciągnięcie obietnic, Reeves musi odważyć się podjąć ryzyko.
Śledź Martina Wolfa za pomocą myFT i dalej Świergot