Wygląda na to, że byli urzędnicy prezydenta Trumpa prowadzą kampanię mającą na celu wybielenie historii polityki zagranicznej jego administracji.
W ostatnich tygodniach i miesiącach pojawił się zalew artykułów i wywiadów z nimi, które przedstawiają wersje tego samego argumentu: dziedzictwo polityki zagranicznej Donalda Trumpa jest lepsze, niż myślisz. Do najbardziej znanych należą: Roberta O’Brienaostatniego doradcy Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego i jego Sekretarz stanu Mike Pompeoale były też inne, w tym autorstwa byłego przedstawiciela handlowego USA Roberta Lighthizeradawny Zastępca zastępcy sekretarza obrony Elbridge Colby i były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego HR McMastera.
Wspólny cel wydaje się być dwojaki: zapewnić szerszą publiczność, że druga prezydentura Trumpa będzie bardziej mainstreamowa, niż wielu się obawia, a co za tym idzie, przedstawić jego pierwszą administrację jako jeden z sukcesów, który przywrócił amerykańskiemu przywództwu na arenie międzynarodowej.
Po prawie trzech latach pracy w administracji Trumpa jako ambasador i starszy doradca sekretarza stanu mogę powiedzieć, że oba twierdzenia są błędne.
Obietnica jest taka, że doświadczony „Trump Realista„ będzie jeszcze lepsze dla Ameryki. O’Brien, posługując się orwellowską dwumową, sugeruje, że możemy być świadkami „trumpowskiego przywrócenia pokoju siłą” i stara się w optymistyczny sposób przedstawić ciemny okres amerykańskiej polityki zagranicznej, który wyrządził trwałe szkody globalnej stabilności i przywództwa Ameryki w tym względzie, McMaster, choć nieco bardziej krytyczny niż inni, pochwala „dawno spóźnione poprawki Trumpa w odniesieniu do szeregu nierozsądnych polityk” z czym trudno było dyskutować wtedy, a tym bardziej teraz.
O’Brien i pozostali mają dobrą passę w mainstreamowych sklepach. Komentatorzy lubią Eliota A. Cohena, Stephena WaltaI Matta Kroeniga argumentowali również, że obawy dotyczące ewentualnej drugiej polityki zagranicznej administracji Trumpa są przesadzone. Kontakty z byłym prezydentem przez przywódców międzynarodowych, od Wiktor Orbán Do Wołodymyr Zełenskioraz silną obecność dyplomatyczną na terytorium UE Parter Narodowej Konwencji Republikanówsprawia wrażenie, że druga kadencja Trumpa mogłaby mieć charakter stosunkowo konwencjonalny.
Należy jednak pamiętać, jaka była i faktycznie była polityka zagraniczna Trumpa. I przyznać, że w jego światopoglądzie nic w międzyczasie nie zmieniło się na lepsze. W znacznie bardziej złożonym krajobrazie globalnym niż wtedy, gdy był pierwszym prezydentem, druga kadencja Trumpa może wyrządzić realną szkodę międzynarodowym interesom gospodarczym, dyplomatycznym i bezpieczeństwa Ameryki.
Przynajmniej początkowo administracja Trumpa podejście do polityki zagranicznej nie było jedynie wytworem niekonwencjonalnego prezydenta, było także odpowiedzią na niepewny okres w historii Ameryki. Tak jak pisałem gdzie indziejdo czasu jego wyboru w 2016 r. Stany Zjednoczone były od 15 lat pochłonięte konfliktami w Afganistanie i Iraku, a kraj ten przechodził także znaczną polaryzację polityczną, gospodarczą i społeczną, zaostrzoną przez utrzymujące się skutki recesji z 2008 r. W skali globalnej dominacja USA była kwestionowana przez wschodzące średnie mocarstwa, a także Rosję i Chiny.
Trump odniósł pewne sukcesy na wielu frontach: lepszy podział obciążeń w sojuszach, nasze zaangażowania w konflikty na Bliskim Wschodzie uległa znacznemu zmniejszeniu, a Porozumienie z Doha z talibami zapewniła USA strategię wyjścia z Afganistanu. Jego polityka wobec Chin miała ponadpartyjne poparcie i porozumienie między Stanami Zjednoczonymi a Meksykiem spowolnienie przepływów migracyjnych do Stanów Zjednoczonych. Umowy handlowe z Meksyk, KanadaI Korea Południowa zostały zaktualizowane, aby odzwierciedlić transformację gospodarki światowej. Przełom dyplomatyczny ws Porozumienia Abrahamowemiędzy Izraelem a państwami arabskimi, obniżyło napięcie na Bliskim Wschodzie, a także Kalifat ISIS został wyeliminowany.
Po drugiej stronie medalu były jednak poważne negatywne konsekwencje polityki prowadzonej przez administrację Trumpa.
Na froncie gospodarczym decyzja o rezygnacji z umowy o Partnerstwie Transpacyficznym (TPP).która była strategiczną przeciwwagą dla ekspansji Chin w regionie Azji i Pacyfiku, zachwiała zaufaniem naszych sojuszników z Azji Wschodniej i ograniczyła nasze wpływy w regionie; następca TPP wyklucza Stany Zjednoczone, podobnie jak Regionalne Wszechstronne Partnerstwo Gospodarcze (RCEP), który obejmuje Azję Wschodnią, Australię i Chiny. Nie jest to zaskakujące Chiński eksport do regionu wzrósł. W związku z tym doszło do tarć handlowych z niektórymi z naszych najbliższych partnerów arbitralne nakładanie ceł. Negocjacje ws Transatlantyckie partnerstwo handlowo-inwestycyjne z Unią Europejską dobiegło końca w miarę jak pogłębiały się obawy dotyczące protekcjonistycznej Ameryki, bardzo żywe obawy dotyczące drugiej prezydentury Trumpa.
Polityka administracji Trumpa podważyła także nasze strategiczne uzasadnienie pracy w szerszych kolektywach bezpieczeństwa. Osłabiło to zaangażowanie w sojusze, które zapewniały bezpieczeństwo Stanom Zjednoczonym. Transakcyjne podejście Trumpa do NATO i otwarte kwestionowanie zobowiązania sojuszu na mocy Artykułu 5 do wzajemnej obrony zmniejszyła się wiara w niezłomność Ameryki. W Azji Wschodniej naleganie Trumpa na większy podział obciążeń z Korea Południowa i Japonia doprowadziło stosunki dwustronne do punktu krytycznego. Odżyły obawy sojuszników perspektywą drugiej administracji Trumpa.
Lista jest długa. Skomplikowane stosunki z Meksykiem został zmniejszony do jednej kwestii: imigracji. Wykorzystywanie Ukrainy przez Trumpa dla wewnętrznych korzyści politycznych w USA i wycofywanie się z porozumień o kontroli zbrojeń z Rosją mogło wywołać u Putina wrażenie, że inwazja na Ukrainę, którą następnie rozpoczął, nie będzie miała żadnych konsekwencji. Rezygnacja z porozumienia nuklearnego z Iranem w 2018 r osłabiło wszelkie wpływy, jakie Stany Zjednoczone mogły mieć w Teheranie: Iran jest teraz znacznie bliżej zbudowania bomby i ingerował z coraz większą intensywnością w Libanie, Iraku i Jemenie. W Afganistanie rozkaz Trumpa przyspieszenia całkowite wycofanie wszystkich sił amerykańskich po jego przegranej w wyborach w 2020 r. nie został wdrożony przez jego dowódców wojskowych. Zaskoczyło to jednak sojuszników i prawie na pewno ośmieliło talibów, gdy przygotowywali się do zajęcia Kabulu w 2021 r. I choć Porozumienia z Abrahamem zmieniły zasady gry w stosunkach dyplomatycznych Izraela na szerszym Bliskim Wschodzie, nie odniósł się bezpośrednio do trudnej sytuacji Palestyńczykówbudząc obawy dot przyszłość rozwiązania dwupaństwowego, będącego kamieniem węgielnym polityki USA wobec konfliktu izraelsko-palestyńskiego.
Kluczowi sojusznicy w Europie i Azji Wschodniej zaczęli na nowo zastanawiać się, czy możliwe jest utrzymanie bliskich więzi z USA, i wobec możliwości reelekcji Trumpa przyjmują podejście wyczekiwania. Narody Afryki i Ameryki Łacińskiej coraz częściej zdawały sobie sprawę, że w kalkulacjach amerykańskiej polityki zagranicznej uwzględniały jeszcze mniej niż miało to miejsce za poprzednich administracji. Wycofanie się z instytucji wielostronnych zmniejszyło wpływ USA na zmiany klimatyczne, prawa człowieka, rozprzestrzenianie broni jądrowej, handel i mobilizację w odpowiedzi na Covid-19. 6 stycznia poddał w wątpliwość status Ameryki jako nosiciela światowej demokracji.
Pod koniec swoich czterech lat urzędowania Trump nadwątlił zarówno sojusze Ameryki, jak i międzynarodowy porządek oparty na zasadach, który w dużej mierze nadal obowiązywał, gdy obejmował urząd. Zamiast patrzeć na USA jako na ostatecznego arbitra sprawiedliwszego porządku światowego, wiele krajów postrzegało teraz Waszyngton jako kolejną wielką potęgę, którą należy zrównoważyć ze swoimi rywalami. I, co najważniejsze, strategiczni przeciwnicy Ameryki dostrzegli możliwości, które mogliby teraz wykorzystać.
W tym kontekście mowa o Trumpie w tym samym duchu, co George Washington, Theodore Roosevelt i Ronald Reagan, jak O’Brienwydaje się absurdalne. O’Brien próbuje argumentować, że Rosja nie najechała Ukrainy z powodu Trumpa; że Iran nie zaatakował Izraela z powodu Trumpa; że Korea Północna nie przeprowadziła testów broni nuklearnej ze względu na Trumpa. O’Brien sugeruje, że kartele w Chinach, Rosji, Iranie i Meksyku stały się poważnym problemem i zagrożeniem jedynie ze względu na słabości Bidena. Udawanie, że nie były to wyzwania przed latami Trumpa i w ich trakcie, wydaje się fantazyjną interpretacją tego, co faktycznie się wydarzyło. Ze swojej strony McMaster stanowczo broni przenikliwości politycznej Trumpa. Nie ląduje.
Pompeo przyjmuje inne podejście, stwierdzając podobnie jak O’Brien, że Trump „może przywrócić pokój siłą”. Jego sugestie dotyczące drugiej administracji Trumpajednak w dużej mierze zostały już wprowadzone za kadencji Bidena. Proponuje „odbudować więzi z Arabią Saudyjską i współpracować przeciwko Iranowi” – wysiłki, które są już zaawansowane. Opowiada się za nałożeniem „prawdziwych sankcji na Rosję” – które już podlegają najszerszemu zestawowi, jaki kiedykolwiek nałożono na dużą gospodarkę. Chce „ożywienia NATO” – co im mniej się mówi, tym lepiej, biorąc pod uwagę osłabienie sojuszu pod rządami Trumpa. Pompeo rozwija także „program pożyczkowy o wartości 500 miliardów dolarów dla Ukrainy” – kiedy wiceprezydent Trump wybierze i zastępców, takich jak emerytowany generał broni Keith Kellogg kłócili się przeciwko pomoc dla Kijowa.
O gospodarce, Lighthizer proponuje wykorzystać pierwszą administrację Trumpa poprzez osłabienie dolara oraz nałożenie 10-procentowego cła na cały import do Stanów Zjednoczonych, co może mieć poważne konsekwencje zarówno dla gospodarki amerykańskiej, jak i światowej. Jeśli chodzi o Chiny, zwolennicy Trumpa, w tym O’Brien i były specjalny przedstawiciel Departamentu Stanu Dan Negreauchylić i tak już solidną politykę Bidena wobec Chin i zaproponować między innymi zerwanie wszelkich powiązań handlowych z Chinamiprzygotowując się do wojny w Cieśninie Tajwańskiej, ścigając zmiana reżimu w Chinach i wznowienie testów nuklearnych.
Biorąc pod uwagę przebieg jego pierwszej kadencji, nie potrzeba kryształowej kuli, aby rozpoznać, jakie będą priorytety ponownie wybranego prezydenta Trumpa. Wróciłby do destrukcyjnej, nacjonalistycznej, skierowanej do wewnątrz i transakcyjnej polityki swojej pierwszej administracji – tyle że teraz jest znacznie gotowy do jej kontynuowania. Druga administracja Trumpa również dążyłaby do całkowitego upolitycznienia agencji i departamentów bezpieczeństwa i spraw zagranicznych, proces, który był już w toku pełniłem wówczas funkcję starszego doradcy Pompeo.
Aby być uczciwym, O’Brien i jego spółka mogą naprawdę wierzyć, że były prezydent, któremu służyli, osiągnął wielkie rzeczy, ale nie możemy pozwolić, żeby oszukali nas w tym najbardziej znaczącym roku wyborów prezydenckich.