Prawdą jest, że Rosie Duffield podzieliła zdanie na deszczowych ulicach Canterbury dzień po bombardującym ogłoszeniu, że odchodzi z Partii Pracy.
Jak na ironię, dla posłanki, która była szczególną solą w oku Jeremy’ego Corbyna, jedna z najzagorzalszych linii obrony ze strony jej wyborców z Kentu wyszła od dwóch jego wielbicieli, którzy teraz oklaskiwali Duffielda za stawienie czoła Keirowi Starmerowi.
„Wygląda na to, że po prostu nie lubi ludzi, którzy się z nim nie zgadzają, prawda? A szkoda, bo ważne jest, aby w partii były głosy odrębne” – stwierdziła Kate Andrews, była pracownica kuratora sądowego, która przechadzała się po ośrodku w Canterbury. Ona i jej partner Nick – emerytowany dyrektor szkoły – również zauważyli, że Duffield sprzeciwiał się obniżkom zimowych dodatków na paliwo i wypowiadał się w sprawie wsparcia dla weteranki Partii Pracy Diane Abbott.
To powiedziawszy, nie wiedzieli, czy za pięć lat będą głosować na Duffielda. Na razie jednak odejście z Partii Pracy nadal wywoływało zamieszanie w Westminster.
Zapytany przez reporterów o weekendowe twierdzenie Duffielda, że Starmer ma „problem z kobietami” i „bardziej interesuje go chciwość i władza” niż wprowadzanie zmian w kraju, rzecznik premiera odpowiedział bez ogródek „nie”.
Wśród jej wyborców istniały dowody na to, że takie nastroje mimo wszystko wywarły wpływ, wraz z utrzymującym się gniewem z powodu cięć zimowego dodatku na paliwo dla wszystkich oprócz najuboższych emerytów.
„Nie będzie to miało na mnie wpływu, ale oczywiście są ludzie, którzy borykają się z trudnościami i uważam, że należało to zostawić tak, jak jest” – powiedział John Rolph, który pracuje w sklepie charytatywnym w mieście.
„Jeśli mam być szczery, nigdy nie miałem o niej opinii co do tego, czy jest dobrą, czy złą posłanką, ale będzie wiele osób, które prawdopodobnie zasadniczo zgodzą się z tym, co powiedziała. Próbowała też Starmera w kwestii przyjmowania prezentów i gościnności, co znowu nie wygląda dla niego zbyt dobrze.
Nie brakowało jednak również dowodów na to, że Duffield mogłaby mieć trudności z utrzymaniem się na stanowisku, które piastuje od 2017 r. W pewnym sensie lokalne poglądy na posłankę załamywały się czasami na linii pokoleniowej w mieście, w którym obecność studentów były kluczem do sukcesu Partii Pracy.
Teraz jest niezależna i jest przedmiotem spekulacji wśród niektórych byłych kolegów z Partii Pracy, że ostatecznie mogłaby przejść do Reform UK. „Wygląda na to, że właśnie podąża tą drogą i prawdopodobnie będzie to pasować obojgu” – powiedział jeden z parlamentarzystów Partii Pracy.
Po weekendowym napadzie medialnym Duffield nie udzielał wywiadów, ale powiedział Guardianowi: „Jestem prawie tak samo prawdopodobne, że dołączę do Reform, jak Jeremy Corbyn”.
Po powrocie do Canterbury źródło lokalnej Partii Pracy stwierdziło, że czuje się zawiedzione i że 20 000 wyborców, którzy głosowali na nią trzy miesiące temu, nie chciało odesłać niezależnej parlamentu.
Wśród głosujących znalazła się Kate Tompsett, właścicielka sklepu z pamiątkami Happy and Glorious w centrum miasta. Powiedziała: „Zdecydowanie była tęsknota za zmianami. Chciałem głosować na Partię Zielonych, ale obawiałem się, że spowoduje to podział głosów, więc ostatecznie ją poparłem, nawet jeśli nie zgadzam się z nią w innych kwestiach.
„Wydaje mi się, że w niektórych sprawach ona też bardzo głośno krzyczy – do tego stopnia, że być może zagłusza to potrzebę wypowiadania się w imieniu miasta i jego potrzeb”.
Do tych „rzeczy” zaliczały się prawa osób transpłciowych. Przez długi czas była w partii głośnym głosem krytycznym wobec płci. Opisała otrzymywanie gróźb w związku ze swoim stanowiskiem i skarżyła się, że otrzymuje niewielkie wsparcie ze strony kierownictwa partii.
Nie rozgrzało to jednak sytuacji wśród młodszych wyborców z Canterbury, takich jak Ethan Chuter, który powiedział, że nigdy więcej na nią nie zagłosuje i który opowiedział, jak ich chłopak, osoba transpłciowa, „celebrował” wiadomość z wydziału Duffield.
„Myślę, że wsparcie dla praw osób trans jest w naszym pokoleniu dość ważną rzeczą i nie należy go lekceważyć” – dodał.
Parter Chutera, Gonçalo Alves, powiedział, że ich poglądy na temat Duffielda są „mieszane”. „Jako lewicowiec lepiej jest mieć posła Partii Pracy. Jednak śledząc ją w mediach społecznościowych, spodziewając się, że będzie opowiadać o problemach i zasadach dotyczących Canterbury, spotkałam się z dużym odsetkiem tweetów poświęconych wyłącznie osobom transpłciowym.
„Dlatego chociaż jako wyborca staram się mieć swój udział w informowaniu o stanie mojego miasta, zamiast tego otrzymuję zalew tweetów, które kwestionują godność i człowieczeństwo ludzi takich jak ja”.
Kwestie te, choć nie są najważniejsze, prawdopodobnie będą integralną częścią przyszłości Duffielda i tego, kto zdobędzie mandat w następnych wyborach.
Podczas gdy Partia Pracy skorzystała na napływie nowych mieszkańców – młodych profesjonalistów wycenionych na londyńskim rynku mieszkaniowym, przyciągniętych niedrogimi nieruchomościami i połączeniem szybkiej kolei – jej konserwatywni przeciwnicy również wskazywali na taktykę głosowania i osobowość Duffielda.
Wybrany ponownie w lipcu większą większością – po części dzięki wpływowi reformy Wielkiej Brytanii na głosy torysów – polityczne wędrówki Duffielda mogą jeszcze się nie zakończyć.