Miesiąc temu podczas uroczystości z okazji 80. rocznicy D-Day we Francji premier Justin Trudeau wygłosił ostrzeżenie dotyczące stanu demokracji.
Było ono, jak powiedział na plaży Juno, „nadal dziś zagrożone… zagrożone przez agresorów, którzy chcą wytyczyć na nowo granice. Zagrożone są przez demagogię, dezinformację, dezinformację i zagraniczną ingerencję”.
Ponieważ Kanadyjczycy są gotowi wziąć udział w co najmniej trzech wyborach prowincjonalnych tej jesieni i w przyszłym roku głosować w wyborach federalnych, na wielu frontach pojawiają się obawy dotyczące siły demokracji.
Ale czy demokracja w Kanadzie jest naprawdę zagrożona? Politolodzy twierdzą, że chociaż kanadyjska polityka i instytucje borykają się z niezliczonymi obawami, ogólnie sytuacja nie jest tragiczna.
„Z porównawczego punktu widzenia demokracja w Kanadzie jest dość silna i jest całkiem silna z instytucjonalnego punktu widzenia, w tym sensie, że nasze wybory są ogólnie postrzegane jako uczciwe” – powiedział Daniel Béland, dyrektor Instytutu Studiów nad Kanadą na Uniwersytecie McGill.
– Ale znowu, to zależy od tego, na co patrzysz.
Niektóre z najpoważniejszych obaw wyniknęły z zarzutów o obcą ingerencję.
Przywódca konserwatystów Pierre Poilievre oskarżył Trudeau o „działanie wbrew interesom Kanady” w związku z tym, jak zareagował na zarzuty, podczas gdy lider NPR Jagmeet Singh powiedział, że Trudeau wysłał wiadomość, że „jest skłonny zaakceptować pewien poziom zagranicznej ingerencji”, co osłabia demokrację i podważa zaufanie Kanadyjczyków.
Tymczasem Trudeau i NDP oskarżyły konserwatystów o podważanie instytucji demokratycznych poprzez próbę usunięcia w maju spikera Izby Gmin Grega Fergusa.
Doszło także do kwietniowego ataku cybernetycznego na adresy e-mail rządu Kolumbii Brytyjskiej, który według prowincji był prawdopodobnie dziełem podmiotu „państwowego lub sponsorowanego przez państwo”.
Premier David Eby poprosił w tym miesiącu Trudeau o dostęp do informacji kanadyjskiej agencji szpiegowskiej, która ma pomóc chronić ludność prowincji i jej instytucje demokratyczne.
BC idzie do urn 19 października, wybory w Nowym Brunszwiku zaplanowano na dwa dni później, a wybory w Saskatchewan na 28 października. W Nowej Szkocji premier Tim Houston ma wątpliwości, czy będzie trzymał się ustalonych wyborów odbędzie się latem przyszłego roku, w kontekście spekulacji na temat przedterminowych wyborów.
W raporcie organizacji monitorującej demokrację Freedom House z 2023 r. Kanada uzyskała niemal doskonałe 98 na 100, tracąc punkty jedynie z powodu ustawy Quebecu nr 21, która zakazuje niektórym pracownikom rządowym noszenia symboli religijnych oraz powoduje nierówności, z jakimi borykają się społeczności tubylcze i czarne.
W ramach niemieckiego projektu „Wskaźniki zrównoważonego zarządzania” jakość kanadyjskiej demokracji znalazła się na 10. miejscu na świecie, ponownie uznając za obszary budzące niepokój nierówność w stosunku do społeczności tubylczych, a także spotkania „gotówka za dostęp” pomiędzy politykami i darczyńcami.
Patrick Fafard, profesor nauk społecznych w szkole podyplomowej spraw publicznych i międzynarodowych na Uniwersytecie w Ottawie, powiedział, że chociaż międzynarodowe rankingi są zachęcające, jasne jest, że istnieją obszary, którymi należy się zająć, aby utrzymać demokrację na wysokim poziomie.
Fafard powiedział, że jedną z najbardziej widocznych zmian w kanadyjskiej polityce jest rosnąca presja na polityków, aby zaangażowali się w partyzancką retorykę „krótkoterminową, podążającą za cyklem wiadomości”, która nie tylko podważa zaufanie społeczne do rządu, ale także może być podatna na mylna informacja.
„Myślę, że mogę z całą pewnością powiedzieć, że jestem teraz bardziej zaniepokojony niż byłbym, powiedzmy, 10 czy 20 lat temu” – powiedział Fafard. „Istnieje ciągłe wyzwanie polegające na tym, że politycy mają pokusę angażowania się w slogany i proste rozwiązania, ale problemy są złożone.
„Obecne kontrowersje wokół zagranicznej ingerencji są tego wspaniałym przykładem” – powiedział.
Problemu „nie można rozwiązać poprzez wytykanie palcem i próbę przypisania winy” – stwierdził.
„Wymaga to, aby politycy myśleli w perspektywie średnio- i długoterminowej i zadali sobie pytanie: «Co możemy zrobić, aby najpierw rozwiązać problem, ale jednocześnie utrzymać zaufanie społeczne do wyborów?».
„To jest inne pytanie niż «jak mogę obrócić to na swoją krótkoterminową korzyść?»”
Emerytowany profesor historii Uniwersytetu w Toronto, Robert Bothwell, powiedział, że wściekły, niemal jadowity język w kanadyjskiej polityce nie powinien budzić niepokoju. Nie jest to nowe zjawisko, stwierdził, a w innych okresach retoryka była jeszcze bardziej kontrowersyjna.
„Jeśli spojrzymy wstecz na pierwszą wojnę światową, kanadyjska polityka była niezwykle konfrontacyjna i bardzo paskudna” – stwierdził Bothwell. „Ludzie oskarżają się nawzajem o zdradę stanu, a w gazetach pojawiały się karykatury, które moim zdaniem można rozsądnie określić jako rasistowskie”.
Fafard zgodził się, że retoryka i dezinformacja napędzane przez populizm nie są niczym nowym – nowym jest to, że są „koordynowane i finansowane w sposób, jakiego nigdy wcześniej nie widzieliśmy”.
Stwierdził, że takie tendencje w innych miejscach – zwłaszcza listopadowe wybory prezydenckie w USA – również wpływają na kanadyjski krajobraz polityczny.
Dążenie Donalda Trumpa do powrotu do władzy zbiegło się w czasie z zaprzeczaniem wyborom w Kongresie USA.
Z nowego raportu opublikowanego w zeszłym miesiącu przez States United Action, grupę śledzącą osoby zaprzeczające wyborom, wynika, że prawie jedna trzecia prawodawców w Kongresie USA w jakiś sposób poparła próbę Trumpa unieważnienia wyników wyborów prezydenckich w 2020 r. lub w inny sposób podała w wątpliwość wiarygodność wyborów. Kilku kolejnych ma nadzieję do nich dołączyć i kandydować w tegorocznych wyborach do izby i senatu.
„To niezwykle niepokojące zjawisko w kontekście Stanów Zjednoczonych,[…]gdzie politycy robią wszystko, co w ich mocy, aby wzbudzić wątpliwości opinii publicznej co do wyborów i ingerencji w wybory” – powiedział Fafard.
Zauważył jednak, że nie wydaje się, aby Kanada odznaczała się choć w przybliżeniu takim samym poziomem cynizmu w stosunku do instytucji publicznych, a podobne napięcia dla demokracji nie powinny pojawić się w perspektywie krótko- i średnioterminowej.
„Nie jestem pewien, czy w dłuższej perspektywie” – powiedział Fafard. „Im dłużej to będzie się działo w Stanach Zjednoczonych, tym większy wpływ będziecie mieć z biegiem czasu. Jednak przynajmniej w krótkiej perspektywie uważam, że jesteśmy nieco odizolowani, przynajmniej ze względu na skrajny argument, który mówi, że nasze wybory nie mogą zostać zaufany.”
Fafard powiedział, że dla Kanady ważne jest zajęcie się „podstawowymi przyczynami” braku zaufania. Stwierdził, że gniewna retoryka polityczna podczas pierwszej wojny światowej i przed drugą była spowodowana dyslokacją gospodarczą, a decydenci powinni zająć się obecną niestabilnością gospodarczą odczuwaną przez wielu mieszkańców kraju.
Béland powiedział, że chociaż istnieją obawy dotyczące demokracji za granicą, rozwiązania w zakresie utrzymania demokracji mogą również pojawić się poza granicami Kanady.
Powiedział, że obowiązkowe głosowanie w Australii to przykład reformy systemu wyborczego, którą Kanada mogłaby rozważyć.
„Powinniśmy przyjrzeć się reformom, które zostały przyjęte w innych krajach, aby zaradzić deficytowi demokracji lub widocznemu kryzysowi demokracji i sprawdzić, czy ta polityka działa, czy nie” – stwierdził Béland.
„A jeśli zadziałają, możemy rozważyć dostosowanie niektórych z tych polityk, abyśmy tak naprawdę nie zaczynali od punktu, w którym jesteśmy wyjątkowi, a nasze problemy nie istnieją gdzie indziej”.
Z plikami z Associated Press
Ten raport The Canadian Press został po raz pierwszy opublikowany 29 czerwca 2024 r