Nikki Haley uczestniczy w wyścigu dłużej niż ktokolwiek inny na scenie, ale nie miała jeszcze momentu przełomowego. Wyraźnie chciała to zmienić dziś wieczorem i rzeczywiście przeżyła jedną z najbardziej pamiętnych kłótni tego wieczoru, kiedy postawiła Ramaswamy’emu zarzuty w związku z jego brakiem doświadczenia w polityce zagranicznej. Wystąpiła wcześnie, rzucając się nie tylko przeciwko Bidenowi, ale także Republikanom w Kongresie, i była jedną z nielicznych pretendentek, które przedstawiły argument dotyczący możliwości wybrania Trumpa, wskazując na jego niski poziom poparcia. Jednak dla kandydata, który w całym kraju zdobywa w sondażach 3,4 proc., nie jest oczywiste, że to wystarczyło.
Obecność Burguma sama w sobie była zwycięstwem gubernatora, biorąc pod uwagę dzisiejszą kontuzję. Nie miał jednak zbyt wiele czasu na rozmowy, a jego najciekawsza odpowiedź, w której definitywnie sprzeciwił się krajowemu zakazowi aborcji, prawdopodobnie nie przysporzy mu wielu nowych fanów w Partii Republikańskiej.
Ale oto, co naprawdę myślę. Następna debata dopiero za miesiąc, ale jutro Donald Trump podda się władzom w Atlancie. Jego zdjęcie odbije się rykoszetem w Internecie i trafi na pierwsze strony każdej większej gazety w kraju. Czy w tym momencie ludzie będą rozmawiać o dzisiejszej debacie? A może wrócą do rozmów o Trumpie? Stawiałbym na to drugie, a to nie jest dobra wiadomość dla nikogo, kto będzie dziś na scenie.
–Analiza Jacoba Rubashkina, Inside Elections
