Gdy koparka odjechała, pracownicy Czerwonego Krzyża ostrożnie weszli na stertę gruzu, pochylając się, badając pozostałości po ludziach zamieszkujących niegdyś siedem mieszkań.
Poduszka na sofę. Wzorzysty kocyk nadal w przezroczystej torbie. Pudełko z napisem „Mój pierwszy chodzik”. Czajnik. Zepsuty plastikowy pistolet zabawkowy z pomarańczową rączką.
Na ulicy muł leżał dysząc na boku, ze skórą poszarpaną od odłamków.
„Jeśli widzisz osy gromadzące się w danym miejscu, oznacza to, że jest tam część ciała” – powiedział ratownik dwóm swoim kolegom. Odpędził osy i przyjrzał się szkarłatnej plamie na gruzie. Kolega obok niego niósł żółtą nylonową torbę wypełnioną w jednej czwartej przypalonych kawałków mięsa.
W przypadku Shebaa, idealnej jak z pocztówki wioski na szczycie góry na południowo-wschodnim krańcu Libanu, tragedia wydarzyła się w piątek około 3 w nocy czasu lokalnego, kiedy libańskie władze twierdzą, że dwa izraelskie pociski przeleciały przez trzypiętrowy budynek rodziny Zahra. Powstałe eksplozje sproszkowały konstrukcję oraz rozbiły dach i podłogę czteropiętrowego budynku obok, niczym ciasto bijące pięścią.
Władze podały, że zginęło dziewięć osób – wszystkie z rodziny pasterza Husseina Zahry – w tym dwoje dzieci w wieku 4 i 11 lat oraz cztery kobiety.
Jedna z nich, Khadhra Zahra, jest w ciąży i ma urodzić się w przyszłym miesiącu, powiedział Mohammad Al-Saadi, lat 23, szef operacyjny obrony cywilnej Szeby.
„Nigdy tego nie zapomnę” – powiedział, nawiązując do widoku ciała ciężarnej kobiety. „To najgorsza rzecz, jaką widziałem w życiu”.
Izraelskie wojsko odmówiło komentarza na temat ataku w Szebaa, powołując się na wcześniejsze oświadczenie, że „w dalszym ciągu uderza w cele terrorystyczne należące do organizacji terrorystycznej Hezbollah w Libanie” oraz że „nadal działa na rzecz degradacji i demontażu zdolności Hezbollahu w Libanie” Liban.”
Nie wyglądało na to, aby celem byli członkowie rodziny, ale nie było wiadomo, kto jeszcze mógł korzystać z budynku lub go okupować, ani czy Izrael omyłkowo obrał go za cel.
Okolice Szeby od dawna stanowią punkt zapalny.
Libańskie miasto Shebaa leży na północ od Shebaa Farms, spornego fragmentu sąsiedniego terenu na przecięciu granic Izraela, Libanu i Syrii. Od 1967 roku Izrael okupuje farmy Shebaa. Zarówno Liban, jak i Syria twierdzą, że farmy Shebaa należą do Libanu.
Hezbollah twierdzi, że odzyskanie farm Shebaa jest jednym z powodów jego walki z Izraelem. Kiedy rok temu Hezbollah zaczął strzelać rakietami do Izraela, izraelskie bazy na farmach Shebaa były częstym celem, szczególnie w ostatnich miesiącach. Bojownicy z Libanu również próbowali przedostać się do Izraela przez sporny obszar, co doprowadziło do krótkich starć z izraelskim wojskiem.
Tragedia w Shebaa jest jedną z wielu. Od zeszłego tygodnia izraelskie samoloty bojowe przeprowadziły tysiące ataków w całym Libanie, bombardując obszary zdominowane przez Hezbollah w celu zniszczenia libańskiej grupy bojowników szyickich, wspieranej przez Iran i sklasyfikowanej przez Stany Zjednoczone jako organizacja terrorystyczna.
Władze twierdzą, że zginęło ponad 1000 Libańczyków, a tysiące zostało rannych. Ponadto milion osób zostało zmuszonych do ucieczki z południowych i wschodnich regionów kraju, a także części stolicy, Bejrutu, twierdzą libańscy urzędnicy.
Izrael twierdzi, że atakuje pozycje Hezbollahu i składy broni w całym kraju. Oskarża Hezbollah o wykorzystywanie dzielnic mieszkalnych i budynków cywilnych jako przykrywki dla wyrzutni rakiet wycelowanych w Izrael.
Prawie 60 000 ludzi w północnym Izraelu zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów w wyniku ataków Hezbollahu. Izrael twierdzi, że w jednym z takich ataków zginęło 12 dzieci grających w piłkę nożną w pobliskim kontrolowanym przez Izrael Magdal Shams. Hezbollah zaprzeczył odpowiedzialności za atak.
Mieszkańcy Szebaa, miasta zamieszkanego głównie przez muzułmanów sunnickich, twierdzą, że Szebaa nie jest lojalna wobec Hezbollahu. Powiedzieli, że zabici w piątek to cywile.
„Ten człowiek był pasterzem. Jego synowie także. Wszyscy jesteśmy tym zszokowani. Po co ich zabijać?” powiedział Mohammad Al-Nabaa, lat 23. „Widziałeś tam muła. Czy to Hezbollah? Czy to był cel Izraela?”
Ponad 10 godzin po strajku w Szebaa Al-Saadi i ekipy ratownicze nadal poszukiwały ciał. Przechodzenie przez wrak zajęło dużo czasu. Koparka potrzebna do usunięcia dużego gruzu z trudem wspięła się na stromą, krętą drogę do apartamentowca.
Dowody na moc pocisku były wszędzie. Fala uderzeniowa wyrwała ściany sąsiednich budynków, rzuciła samochodami i wstrząsnęła domami niemal milę dalej. Cienka warstwa szarego pyłu pokryła prawie każdą powierzchnię, która nie została zdmuchnięta.
Ibrahim Al-Nabaa, mukhtar z miasta, powiedział, że nie wie o żadnych bojownikach Hezbollahu ani o broni w okolicy.
Powiedział, że pomimo niedawnych walk wymiana ognia utrzymała się na obrzeżach miast lub w dolinach. Dlatego większość mieszkańców pozostała, nawet gdy walki nasiliły się.
„Wszystko się zmieniło po tym strajku. Połowa ludzi już wyjechała” – powiedział.
Ostatecznie ratownicy odwołali poszukiwania. Jeden z ratowników podszedł do rannego muła i nalał mu do pyska wodę z plastikowej butelki. Reszta pojechała ambulansem na spotkanie z krewnymi Zahry w centrum miasta. Koparka ruszyła za nimi, a jej ryk powoli cichł w górach.
Mieszkańcy zgromadzili się w meczecie w Farooq, mając nadzieję, że odzyskiwanie ciał zakończy się na czas, aby można było je pochować podczas południowych modlitw. Ale wtedy przez głośnik zabrzmiał muezzin i oznajmił, że pochówek został odroczony do czasu, aż szczątki zostaną poświadczone przez urzędników ministerstwa zdrowia.
Kiedy tłum się rozszedł, 62-letnia siostra Zahry, Suad, wyszła i recytowała żałobną pieśń. „Co robi Izrael? To nas zabiło. Zabrano nam ziemię” – powiedziała. „Duszą nas”.
Potem poszła córka Zahry, Yasmin. Inne kobiety zebrały się wokół niej, jedna z nich podtrzymała ją ręką pod pachą. Idąc ulicą Yasmin potykała się co kilka kroków, powtarzając: „Mój ojciec, mój brat. Nigdy nikogo nie skrzywdzili. …Wszyscy zniknęli. Byli światłem moich oczu. Wszyscy zniknęli.
Mohammad Zahra, mąż Khadhry i ojciec nienarodzonego dziecka, nie mógł mówić. Wyglądał na oszołomionego, a jego niebieskie oczy wypełniły się czerwienią. Mniej więcej co sekundę całą górną częścią jego ciała wstrząsał szloch.
Ojciec i pozostali sąsiedzi zwarli wokół niego szeregi i oni również zaczęli płakać. Z wahaniem poprowadzili Mohammada ścieżką do domu rodzinnego.
W sobotę mieszkańcy oświadczyli, że otrzymali od izraelskiego wojska ostrzeżenie o konieczności ewakuacji, ponieważ miasto zostanie zbombardowane. Według Al-Nabaa i Al-Saadi później tej nocy miasto zostało uderzone pięcioma dodatkowymi nalotami.
Do tego czasu Shebaa była prawie całkowicie opuszczona, z wyjątkiem Saadiego, kilku innych pracowników obrony cywilnej i ludzi zbyt starych lub zbyt biednych, aby się ruszyć.
„Reszta rodziny Zahrów wyjechała” – powiedział Al-Saadi w niedzielnej rozmowie telefonicznej. „W piątek pochowali swoich bliskich. Teraz nie mogą wrócić i zobaczyć swoich grobów”.