W poniedziałek setki osób maszerowało u boku rodziny Jona Wellsa, aby uczcić pamięć członka Plemienia Krwi i kontynuować apele o sprawiedliwość po jego śmierci w areszcie policyjnym.
Siostra Wells, Leslie, która była obecna na marszu, stwierdziła, że wsparcie, jakie otrzymała ona i jej rodzina, jest niezwykłe.
Około 200 osób przeszło z hotelu Carriage House, w którym doszło do zdarzenia, do lokalnego biura policji w Calgary. Po drodze grupa zatrzymywała się cztery razy, aby się pomodlić, bębnić i śpiewać.
Powiedziała, że marsz, który odbył się w tym samym dniu, w którym Kanada obchodziła czwarty doroczny Narodowy Dzień Prawdy i Pojednania, stanowi bolesne przypomnienie, ile jeszcze pracy pozostaje do wykonania.
„Wygląda na to, że cofamy się o 100 kroków, choć powinniśmy iść do przodu” – stwierdziła.
Jon Wells, lat 42, zmarł w zeszłym miesiącu po tym, jak policja odpowiedziała na telefon z hotelu Carriage House, w którym zgłoszono, że mężczyzna zakłóca spokój i odmawia opuszczenia hotelu.
Prowincjonalna agencja zajmująca się dochodzeniem w sprawie zgonów osób przebywających w zakładach karnych prowadzi dochodzenie, choć według doniesień w zeszłym tygodniu funkcjonariusze zaatakowali, uderzyli i użyli paralizatorów na Wellsie, który był nieuzbrojony i powiedział policji, że nie chce umierać.
Sanitariusze podali także Wellsowi, który był skuty kajdankami i leżał twarzą w dół, środek uspokajający.
Siostra Wellsa, Leslie, powiedziała, że głównym celem spaceru było uhonorowanie ducha Jona i pomoc ludziom w poznaniu człowieka, jakim był. Powiedziała, że zawsze będzie pamiętać jego uśmiech, miłe słowa i opiekę mentorską na rodeo, którą zapewnił wielu młodym ludziom w społeczności.
„Jon był bardzo przystojnym, pokornym i kochającym ojcem, bratem, przyjacielem i synem…. Chcemy się za niego modlić, aby odbył spokojną podróż z powrotem na szczęśliwe tereny łowieckie, do których trafiają nasi ludzie”.
Leslie Wells powiedziała, że rodzina chce dokładnego i przejrzystego śledztwa w sprawie tego, co poszło nie tak.
Uważa, że policja i inni urzędnicy muszą być bardziej świadomi traumy międzypokoleniowej, z jaką żyje wielu rdzennych mieszkańców, oraz nauczyć się odpowiednich kulturowo sposobów bezpiecznego zbliżania się do nich.
„Każdy z nas będzie przestraszony, gdy zobaczy osobę posiadającą władzę” – powiedziała.
Wcześniej tego dnia burmistrz Jyoti Gondek zwróciła się do członków rodziny Wellsa, którzy uczestniczyli w ceremonii z okazji Dnia Pomarańczowej Koszulki zorganizowanej w The Confluence.
„Twój szok i smutek podzielają wszyscy z nas, którzy się tu zgromadziliśmy, i choć nie będziemy w stanie odczuć głębi Twojego bólu, chcę, żebyś wiedział, że jesteśmy dziś tu dla Ciebie we wspólnocie, – powiedział Gondek.