Poniżeniom towarzyszącym stanowisku wiceprezydenta nie ma końca, a jest to stanowisko powszechnie traktowane jako nieistotne, jeśli nie ignoruje się całkowicie osoby na nim zajmowanej.
Nic więc dziwnego, że we współczesnej historii debat wiceprezydentów szczególnie brakuje zarówno powagi, jak i momentów o prawdziwym znaczeniu politycznym. Tak naprawdę od pierwszego starcia prezydenckich dublerów prawie 50 lat temu dokładnie zero zrobiło choćby odrobinę różnicy w wyścigu o Biały Dom.
„Jest wiele innych czynników, które należy wziąć pod uwagę” – powiedział Christopher Devine, profesor Uniwersytetu w Dayton, który obszernie pisał o wiceprezydenturze. „To nie tak, że wyborców nie obchodzi debata wiceprezydenta. Chodzi o to, że w porównaniu do wszystkiego innego nie ma to większego znaczenia.
Mimo to oczekuje się, że dziesiątki milionów widzów obejrzy we wtorek wieczorem senator stanu Ohio JD Vance i gubernator Minnesoty Tim Walz spotkają się w nowojorskich studiach CBS News na 90 minut wymiany zdań.
Po co zawracać sobie głowę oglądaniem?
„Wiceprezydentowie rzeczywiście mają znaczenie” – stwierdziła Jody Baumgartner, ekspertka ds. biura z Uniwersytetu Wschodniej Karoliny. „To kolejny głos bliski prezydentowi”.
I chociaż niektórzy wiceprezydenci mieli większy wpływ niż inni – na przykład Dick Cheney w przeciwieństwie do Mike’a Pence’a – każdy z nich był drugi w kolejce do prezydentury i wszyscy mieli przysłowiowe bicie serca od chwili wejścia do Gabinetu Owalnego i objęcia prezydentury.
„Tak więc przynajmniej” – stwierdził Baumgartner – debata wiceprezydenta „daje nam, obywatelom amerykańskim, szansę dowiedzenia się, kto to [person] jest… poczucie tego, kim są i o co mogą chodzić.”
Devine zaproponował kolejny powód do oglądania, zakładając, że problemy to Twoja sprawa. Bez rozpraszającej historiografii zuchwałego kandydata Partii Republikańskiej pojedynek Vance-Walz mógłby okazać się bardziej merytoryczny niż dwie debaty prezydenckie, które odbyły się tego lata.
„Kiedy Donald Trump jest kandydatem na prezydenta, pojawia się wiele osobowości, kontrowersji i tym podobnych rzeczy” – powiedział Devine. „Ludzie mogą pomyśleć, że to lepsze forum, na którym można dowiedzieć się z ust konia, co tak naprawdę oznaczają poszczególne mandaty prezydenckie”.
Nie oznacza to, że debata prawdopodobnie zmieni zdanie wielu osób.
„Rzeczywistość jest taka, że dla większości ludzi prawdopodobnie będzie to miejsce, w którym będą mogli kibicować JD Vance’owi lub Timowi Walzowi” – powiedział Devine.
Jeśli problemy nie są Twoją sprawą — nie ma problemu, nie osądzamy! — możesz dostroić się we wtorek wieczorem, mając nadzieję na dziwne lub nieoczekiwane. Niektóre z najbardziej doniosłych momentów politycznych w najnowszej historii miały miejsce na scenie debaty wiceprezydentów.
W 1976 roku, podczas pierwszej w historii telewizyjnej debaty wiceprezydentów, republikanin Bob Dole notorycznie określił I, II wojnę światową i inne wojny, w których Amerykanie walczyli w XX wieku, mianem „wojen demokratów”. Liczba zabitych i rannych „wystarczałaby… aby zapełnić miasto Detroit” – kontynuował, dodając soli do szlamu. Dole potrzebował lat, zanim ugruntował swój wizerunek politycznego topornika.
W 2008 roku republikanka Sarah Palin wywołała wielodniowe dyskusje, mrugając podczas debaty z Demokratą Joe Bidenem. (Mrugnęła co najmniej sześć razy do 70 milionów widzów, największej widowni, jaka kiedykolwiek oglądała debatę wiceprezydentów. Był to pierwszy i jedyny przypadek w historii, kiedy debata wiceprezydenta przyciągnęła większą widownię niż pojedynek kandydatów na prezydenta. )
Cztery lata temu, gdy Pence i Harris rozmawiali o rasizmie systemowym, mucha osiadła na śnieżnej przestrzeni białej fryzury Pence’a i ostatecznie odeszła z wieczornym romansem. Naukowcy z New York University przeanalizowali aktywność w Internecie podczas 90-minutowej sesji, a także dwie godziny przed debatą i po niej i odkryli, że mucha była wspominana średnio o prawie 30% częściej niż Trump, Biden, Pence czy Harris.
Jednak prawdopodobnie najsłynniejsza debata wiceprezydenta miała miejsce w 1988 r., kiedy republikanin Dan Quayle zmierzył się z demokratą Lloydem Bentsenem. Quayle, który miał wówczas 41 lat, przeszedł trudną inicjację po niespodziewanym wyborze na kandydata na kandydata George’a HW Busha.
Zapytany po raz kolejny o swoją względną młodość, Quayle odpowiedział, że ma więcej doświadczenia niż inni kandydujący na prezydenta i tyle samo doświadczenia w Kongresie, co John F. Kennedy, kiedy ubiegał się o Biały Dom.
Bentsen z błyskiem w oku rewolwerowca odpowiedział chłodno: „Senatorze, służyłem z Jackiem Kennedym. Znałem Jacka Kennedy’ego. Jack Kennedy był moim przyjacielem. Senatorze, nie jest pan Jackiem Kennedym.
Zdumione spojrzenie Quayle’a – grymas szoku i upokorzenia – świadczyło o niszczycielskiej duplice, po której, można śmiało powiedzieć, jego ponury wizerunek nigdy całkowicie nie zniknął.
Nie żeby to miało znaczenie.
„To najbardziej rozstrzygająca i ostateczna porażka kandydata na wiceprezydenta w jakiejkolwiek debacie” – powiedział Alan Schroeder z Northeastern University, który jest autorem autorytatywnej historii pojedynków politycznych o wysoką stawkę. A jednak zaledwie kilka tygodni później Bush i Quayle poszybowali ku zwycięstwu.
Więc nie nastawiaj się na to, zakładając, że wtorkowe wydarzenie zadecyduje o rywalizacji Harris-Trump.
Jeśli jednak należysz do osób, których gust bardziej skłania się ku C-SPAN niż do SportsCenter, przygotuj drinka lub popcorn i usiądź z JD, Timem oraz moderatorami debat Norah O’Donnell i Margaret Brennan.
Możesz spędzić zabawny, a przynajmniej interesujący wieczór.