Iran stoi przed złożonym dylematem, czy bezpośrednio zaatakować Izrael, czy użyć szeregu zastępczych armii – tak osłabionych, jak niektóre z nich obecnie wydają się – do odwetu za zabójstwo szefa libańskiej organizacji bojowo-politycznej Hezbollah.
Dyplomaci, analitycy i urzędnicy w całym regionie i na Zachodzie zgadzają się, że totalna wojna między Iranem a Izraelem byłaby niszczycielska, całkiem prawdopodobnie bardziej dla Republiki Islamskiej niż dla jej największego wroga.
Dla Iranu kolejną motywacją do wstrzymania ognia jest kruchy stan gospodarki i polityki wewnętrznej.
Jednak brak pomszczenia siłą za ścięcie jego najważniejszego pełnomocnika – jego wojskowego i strategicznego „klejnotu koronnego” w tak zwanej Osi Oporu otaczającej Izrael – może sugerować słabość i sprawić, że zwolennicy w Libanie, Iraku, Jemenie i gdzie indziej będą kwestionować to, co Iran wsparcie naprawdę oznacza.
Wydaje się, że ta zagadka doprowadziła do rozłamu między niektórymi czołowymi przywódcami Iranu, którzy postępują ostrożnie, a największymi twardogłowymi zwolennikami Iranu, którzy domagają się szybkich i zdecydowanych działań.
Piątkowe zabójstwo Izraela Hassana Nasrallaha, weterana przywódcy potężnej frakcji, odbyło się pośród ciągłego ataku karzących ataków. Wraz z Nasrallahem zginęło kilku czołowych urzędników Hezbollahu, a także generał irańskiej Gwardii Rewolucyjnej Abbas Nilforushan. Według urzędników Izraela i Hezbollahu, w sobotę Izrael zabił Nabila Kaouka, zastępcę szefa Rady Centralnej Hezbollahu, siódmego wyższego rangą przywódcę Hezbollahu zamordowanego w nieco ponad tydzień.
Niepowodzenia, jakich doświadczył zarówno Iran, jak i jego pełnomocników, „podkreślają niższość wywiadowczą i operacyjną w połączeniu z gotowością Izraela do wspinania się po drabinie eskalacji” – powiedział Ali Vaez, szef projektu irańskiego w Międzynarodowej Grupie Kryzysowej. „Iran i jego sojusznicy nie mają realnego sposobu przeciwstawienia się temu pierwszemu, a w przypadku Teheranu niechęci do dorównania temu drugiemu”.
„Iran zawsze starał się odepchnąć konflikt od swoich granic i grać długoterminowo” – dodał.
W niedzielę w Teheranie pogrążeni w smutku Libańczycy zażądali zemsty. Ale panowało też silne przekonanie, że odwet powinien być dziełem sojuszu sił muzułmańskich i innych współczujących sił, a nie samego Iranu lub nawet na jego czele. Iran, zdaniem ekspertów, zawsze działał skuteczniej zza kulis i mógłby to zrobić ponownie, aby pomóc odbudować Hezbollah, który stara się o objęcie nowego przywództwa oraz zapobiegnięcie naruszeniom bezpieczeństwa i infiltracji.
„Musimy zmobilizować kraje islamskie i społeczność międzynarodową przeciwko Izraelowi” – powiedział w wywiadzie Hamid Reza Teraqqi, wiceprzewodniczący Islamskiej Partii Koalicji, najstarszej partii islamskiej w Iranie. „Negocjacje z Ameryką nie pomogą. Izraelowi należy stawić czoła siłami, a nie rozmowami”.
On i inni stwierdzili, że Iran musi ulepszyć swoją słabnącą gospodarkę, nękaną zachodnimi sankcjami, a także arsenał, któremu brakuje wystarczającej technologii cybernetycznej, sztucznej inteligencji i innego wojskowego know-how, aby ustawić się przeciwko Izraelowi, uzbrojonemu przez Stany Zjednoczone Stany.
Na kilka dni przed zabójstwem Nasrallaha prezydent Iranu Masoud Pezeshkian przebywał w Narodach Zjednoczonych, gdzie złożył pojednawcze oświadczenia w sprawie chęci wznowienia negocjacji z Zachodem, być może wznowienia rozmów mających na celu ograniczenie irańskiego programu nuklearnego w zamian za złagodzenie sankcji.
W niedzielę po powrocie do Teheranu po śmierci Nasrallaha Pezeshkian również wydawał się niechętny eskalacji napięcia, chociaż powiedział, że Stany Zjednoczone były współwinne ataków na Hezbollah ze względu na stałe dostawy broni do Izraela. Wyraził także pewność, że Hezbollah zyska nowego przywództwa.
Minister spraw zagranicznych Abbas Araghchi w mediach społecznościowych powiedział, że Hezbollah „podejmuje własną decyzję i jest w pełni zdolny do samodzielnej obrony siebie, Libanu i narodu libańskiego”.
Może to być zbyt optymistyczne, ale odzwierciedla trwałą niechęć do dalszego podążania ścieżką wojny z Izraelem.
Iran może także zdecydować się na przyznanie większej roli bojownikom Houthi w Jemenie w ramach strategii Sił Quds Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Huti walczący ze wspieranym przez Arabię Saudyjską rządem Jemenu odnieśli w ostatnich miesiącach sukcesy, atakując i zakłócając ruch statków na Morzu Czerwonym, w ten sposób wyrażając solidarność z Gazańczykami. Iran może nadać priorytet wysiłkom zmierzającym do uzbrojenia kraju w technologie, które mogłyby zwiększyć wpływ tych operacji.
W niedzielę, dzień po tym, jak Huti oznajmili, że wystrzelili rakietę w kierunku izraelskiego lotniska Ben Guriona, izraelskie wojsko poinformowało, że jego samoloty bojowe uderzyły w twierdze Houthi w Ras Isa i Hudaydah w Jemenie, uderzając w elektrownie i port morski wykorzystywany do importu ropy.
W oświadczeniu stwierdzono, że wojsko „jest zdeterminowane kontynuować działania z dowolnej odległości – blisko lub daleko – przeciwko wszelkim zagrożeniom dla obywateli Państwa Izrael”.
Nadawca Houthi Al-Masirah powiedział, że w ataku zginęły cztery osoby, a co najmniej 30 zostało rannych. W X starszy urzędnik Houthi, Nasruddin Amer, określił atak jako porażkę i powiedział, że aktywowany wcześniej plan awaryjny oznaczał opróżnienie zbiorników z ropą przed nalotem.
„Syjoniści w żadnym wypadku nie zatrzymają naszej działalności” – napisał. „Sprawimy, że będą bardziej jakościowe”.
O tym, co dalej zrobi Iran, ostatecznie zadecyduje Najwyższy Przywódca Ali Chamenei, który jak dotąd wydawał się popierać Pezeshkiana, stosunkowo umiarkowanego.
Chamenei i Iran mają powody, aby unikać wojny z Izraelem na pełną skalę. Oprócz borykających się z problemami gospodarczymi wielu Irańczyków nadal cierpi z powodu traumy związanej z ostatnim poważnym konfliktem w Iranie, wojną z Irakiem w latach 80., w której zginęło setki tysięcy osób. Analitycy twierdzą, że starzejący się ajatollah jest na tyle pragmatyczny, że stara się uniknąć szerszej pożogi, o ile jego pełnomocnicy będą w stanie zintensyfikować działania.
W kwietniu, po tym jak Izrael zabił starszych irańskich dowódców w Syrii, Iran wziął odwet swoim pierwszym w historii bezpośrednim atakiem na Izrael. Ale nalot był wyrachowany ograniczony: rakiety i pociski zostały przechwycone, a uszkodzenia były minimalne.
Iran prawdopodobnie ucierpiałby bardziej niż Izrael w wojnie totalnej między obiema stronami, zwłaszcza jeśli Hezbollah, pierwsza linia obrony Iranu przed Izraelem, ulegnie znacznej degradacji. Natomiast konflikty gospodarcze i niepewność polityczna utrudnią odbudowę obecnego rządu.
„Przetrwanie reżimu jest numerem 1” – powiedział w programie X Karim Sadjadpour, analityk ds. Bliskiego Wschodu w Carnegie Endowment for International Peace. „Khamenei stoi teraz przed dylematem, który sam stworzył. Nie reagując stanowczo, traci twarz. Reagując zbyt mocno, może stracić głowę.
Jednak kolejny nieznany element wszelkich kalkulacji przyszłych działań Iranu leży w rządzie izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu. Wykazał niewielkie zainteresowanie złagodzeniem nieustannych bombardowań Libanu prowadzonych przez jego kraj i odrzucił wysiłki Waszyngtonu i innych mocarstw zmierzające do pośrednictwa w zawieszeniu broni.
Jeśli Netanjahu odczyta wyciszoną reakcję Teheranu jako brak determinacji, może ulec pokusie mocniejszego uderzenia w Liban, kontynuowania wstępnych planów rozpoczęcia inwazji lądowej, a nawet rozszerzenia ofensywy na inne strefy wpływów Iranu. To z kolei mogłoby wywołać gniew wśród pełnomocników, którzy zwiększyliby presję na Teheran.
Niektóre grupy, takie jak Houthi w Jemenie i proirańskie bojówki w Iraku i Syrii, mogą zacząć kwestionować, czemu służy wsparcie Iranu, jeśli nie broni ono swoich najważniejszych sojuszników, powiedziała Trita Parsi, analityk w Quincy Institute for Responsible Statecraft w Waszyngtonie .
„Niektórzy mogą dojść do wniosku, że w Libanie nie było czerwonych linii dla Iranu” – powiedział. „Ale jeśli Izrael jest tak pewny, że przenosi wojnę nie tylko do Libanu, ale do Iranu, wówczas Iran może dojść do wniosku, czy tego chce, czy nie, wojna z Izraelem jest u jego progu”.
Donosił o tym dziennikarz „Timesa” Wilkinson z Waszyngtonu i specjalny korespondent Mostaghim z Teheranu. Do powstania tego raportu przyczynił się pisarz „Timesa”, Nabih Bulos z Bejrutu.