Home Biznes Kolejna na świecie superpotęga żywnościowa

    Kolejna na świecie superpotęga żywnościowa

    6
    0


    Indyjskie rolnictwo przeszło długą drogę od czasów „wysyłki do ust” w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku, kiedy kraj był zależny od pomocy żywnościowej z zagranicy. Już dawno stało się eksporterem netto jedzenia, które ludzie jedzą. Jednak nadal utrzymuje się duża nieefektywność Chociaż Indie mają o jedną trzecią więcej gruntów pod uprawę niż Chiny, według analizy Unupom Kausik z Olam, przedsiębiorstwa rolnego notowanego na giełdzie w Singapurze, zbierają tylko jedną trzecią wartościowych produktów. Rolnictwo zatrudnia prawie połowę wszystkich indyjskich pracowników. zatrudnia około 260 milionów osób, ale generuje jedynie 15% produkcji i 12% eksportu (patrz wykres 1). Z kolei usługi biznesowe, takie jak centra obsługi telefonicznej i firmy informatyczne, zatrudniają mniej niż 1% pracowników, ale wytwarzają 7% PKB i prawie czwarta eksportu.


    Zobacz pełny obraz

    (Ekonomista)

    Wszelkiego rodzaju ulotki stanowią zachęty dla rolników. Darowizny te obciążają produkcję i wspierają praktyki, które degradują ziemię, a wszystko to nie czyni nikogo znacznie bogatszym. Dochody gospodarstw rolnych od dziesięcioleci oscylują na poziomie około jednej trzeciej dochodów poza rolnictwem. Z badania opublikowanego w 2018 roku przez OECD, klub krajów w większości bogatych, wynika, że ​​pomimo ogromnych dotacji efektem netto regulacji i ograniczeń w handlu było zmniejszenie dochodów brutto gospodarstw rolnych o 6%.

    Dokonanie nawet skromnego postępu może przynieść ogromne korzyści. Plony w Indiach są niższe niż średnia światowa w przypadku prawie wszystkich produktów. Samo podniesienie ich do średniej uczyniłoby z Indii ogromną potęgę na światowych rynkach towarowych: nadwyżka produkcji ryżu w Indiach byłaby większa niż obecny światowy handel ryżem, uważa Kausik. Gdyby podniosły plony do poziomu najlepszego na świecie, Indie produkowałyby dwa razy więcej kukurydzy, trzy razy więcej bawełny i osiem razy więcej ryżu i roślin strączkowych, niż obecnie sprzedaje się za granicę.

    Zwiększenie zamożności rolników miałoby również duży efekt domina dla reszty indyjskiej gospodarki. Dane dotyczące zatrudnienia w rolnictwie maskują ogromne niedostateczne zatrudnienie. Zwiększanie dochodów na wsi stworzyłoby popyt na nowe towary i usługi, co z kolei stworzyłoby lepsze miejsca pracy dla wielu milionów nadwyżkowych rolników w Indiach. Mieliby szansę na lepsze zarobki bez konieczności uciekania się do dynamicznie rozwijających się, ale przeludnionych miast kraju.

    Sukces w Dolinie Araku (na zdjęciu) daje wskazówki dotyczące dalszego postępowania. Pod koniec lat 90. rząd stanu Andhra Pradesh, mając nadzieję na ograniczenie wylesiania i zwiększenie dochodów, zaopatrywał tamtejszych rolników w szybko rosnące dęby srebrzyste. Kilka lat później dano im sadzonki kawy, aby rosły w ich cieniu. Miejscowi mieszkańcy, tacy jak Kora Venkatrao, właścicielka gospodarstwa o powierzchni trzech akrów, uprawiali jagody najlepiej, jak potrafili. Często jednak sprzedawali swoje produkty pozbawionym skrupułów pośrednikom po cenie znacznie niższej od ceny rynkowej.

    Los Venkatrao zmienił się w 2016 r., kiedy dołączył do spółdzielni prowadzonej przez Araku Coffee, która uczyła rolników, jak uprawiać jagody wyższej jakości, a następnie kupowała je po niespotykanych cenach. Od tego czasu jego dochody wzrosły dziesięciokrotnie, do ponad 200 000 rupii (2400 dolarów) rocznie. Jego chata pokryta strzechą zamieniła się w betonowy dom z dwiema sypialniami. Kupił motocykl i zaczął gromadzić oszczędności. Manoj Kumar, szef Araku Coffee, twierdzi, że około 2000 jego rolników zostało milionerami o rupiach. Jego sekret? „Postrzeganie rolnictwa jako sektora przynoszącego zyski, dochody i eksport”.

    Problem w tym, że kolejne rządy Indii nie w ten sposób podchodziły do ​​rolnictwa. Decydenci są skłonni postrzegać go jako kanał dobrobytu. Trudno im postrzegać to jako motor wzrostu. Premier Narendra Modi podczas swojej pierwszej kadencji obiecał podwoić dochody rolników. Jednak wiele jego polityk okazało się sprzecznych z tym celem. Weźmy na przykład decyzję z 2016 r. o zaprzestaniu uznawania banknotów o wysokich nominałach, które pod względem wartości stanowią 86% indyjskiej waluty, z obawy, że sprzyjają korupcji i uchylaniu się od płacenia podatków. Ten niezwykły eksperyment zaszkodził zależnej od gotówki gospodarce wiejskiej.

    Nagła blokada na początku pandemii w 2020 r. wypędziła miliony pracowników z miast do gospodarstw rolnych, co zniweczyło wysiłki na rzecz zwiększenia wydajności rolnictwa. W tym samym roku partia Bharatiya Janata (BJP) Modiego przygotowała zestaw rozsądnych reform rolnych, ale przepchnęła je przez parlament bez konsultacji, co wywołało trwający rok protest rolników, który ostatecznie wymusił ich uchylenie.

    Ostatnio optymiści ośmielili się zastanawiać, czy BJP – ukarana słabymi wynikami w ostatnich wyborach – nie zmierza w kierunku mądrzejszego podejścia. W związku z zawstydzeniem wywołanym wyborami Modi mianował nowego ministra rolnictwa Shivraja Singha Chouhana, który wcześniej pełnił funkcję głównego ministra stanu Madhya Pradesh w środkowych Indiach. Pod rządami Chouhana Madhya Pradesh inwestował w nawadnianie, drogi wiejskie i magazyny. Miała nakłonić rolników do ogrodnictwa i ułatwić im sprzedaż produktów w miejscach innych niż państwowe targowiska rolne. Wszystko to przyniosło owoce: PKB rolnictwa stanu rósł w średnim rocznym tempie 7% w latach 2005–2023, czyli mniej więcej w okresie rządów Chouhana, w porównaniu z 3,8% w kraju.

    Pytanie brzmi teraz, czy pan Chouhan może osiągnąć podobny postęp na szczeblu krajowym. Poprzednie, nieudane próby reform podejmowane przez BJP sprawiły, że duża część polityki rolnej stała się zbyt toksyczna, aby rząd centralny mógł nią majstrować. Pan Chouhan nie może też wiele zrobić w sprawie bardzo dużego problemu małych gospodarstw rolnych (przeciętne gospodarstwo indyjskie zajmuje tylko nieco więcej niż jeden hektar) i wynikającego z tego niskiego poziomu mechanizacji.

    Ale mógł nadać priorytet wielu innym sprawom. Około połowa indyjskich pól uprawnych nie ma dostępu do wody inaczej niż z nieba. Indie dysponują chłodnią wystarczającą do przechowywania jedynie około 10% łatwo psujących się produktów; rząd szacuje, że po zbiorach traci się aż 6% zbóż, 12% warzyw i 15% owoców. Większość indyjskiego eksportu produktów rolnych to surowe, niemarkowe towary. Przetwarzaniu ulega mniej niż 10% żywności produkowanej w kraju, w porównaniu z 30% w Tajlandii i 70% w Brazylii. Zatem rozwiązanie problemu nierównomiernego nawadniania i słabej infrastruktury oraz zachęcanie do przetwarzania o wyższej wartości byłoby opłacalnymi posunięciami. Zwiększenie produkcji rolnej również wspierałoby ogólny wzrost gospodarczy (patrz wykres 2).

    (Ekonomista)

    Zobacz pełny obraz

    (Ekonomista)

    Niektóre problemy można rozwiązać jednym pociągnięciem pióra. Każdego roku Indie wydają około 2 bilionów rupii na dotacje do żywności i prawie tyle samo na dotacje do nawozów, ale wydają zaledwie 95 miliardów rupii na badania i rozwój w rolnictwie. Udział wydatków na badania w PKB rolnictwa wynosi niecałe 0,7%. Nadchodzące skutki zmian klimatycznych niemal wymagają większych inwestycji: rolnicy nie będą w stanie przystosować się do zmian bez przełomów naukowych.

    Są też rzeczy, których rząd powinien po prostu zaprzestać. Regularnie interweniuje, gdy ceny żywności rosną, na przykład nakładając ograniczenia na gromadzenie zapasów lub zawieszając rynki kontraktów terminowych. Zakazała eksportu pszenicy w 2022 r. i większości rodzajów ryżu w 2023 r. Wszystko to uniemożliwia rolnikom zarabianie przy wysokich cenach i zniechęca handlowców do podejmowania ryzyka. Korzyści odnoszą głównie bogatsi: najbiedniejsi Hindusi z 800-milionowego obszaru dostają od rządu darmowe zboże, więc zmiany jego cen mniej ich dotykają.

    Pan Kumar, szef Araku Coffee, wkrótce otworzy drugą kawiarnię w Paryżu. Jego firma rozszerza działalność na inne towary. Wielu plantatorów kawy uprawia również pieprz; firma zachęca ludzi pracujących w innych częściach Indii do uprawy fasoli i prosa. Ale tylko rząd ma władzę, aby naprawdę przekształcić indyjskie rolnictwo. Sposobem na osiągnięcie tego, mówi pan Kumar, „nie jest rezygnacja z pożyczek, nie dotacje, lecz sprawdzenie, w jaki sposób możemy stworzyć ekosystem sprzyjający „wzrostowi”. Innymi słowy, pielęgnowanie warunków, w których milion Arakus może rosnąć.

    © 2024, The Economist Newspaper Ltd. Wszelkie prawa zastrzeżone. Z The Economist, opublikowane na licencji. Oryginalną treść można znaleźć na stronie www.economist.com



    Source link

    LEAVE A REPLY

    Please enter your comment!
    Please enter your name here